Dopóki ktoś dziecka nie straci, nie wie jak to jest.
Człowiek taki jak ja teraz może o tym mówić normalnie, nie płakać, ale to będzie bolało do końca życia. Ludzie nie wierzą, że tak się może wszystko potoczyć, wbrew woli…. Nawet moja babcia nieraz mi mówi: „jakbyś chciała to by Daniel był przy tobie…” A ja nawet nie wiem, czy obecnie podołałabym psychicznie…
Teraz tak myślę. Wtedy robiłam wszystko by go odzyskać. Do pewnego momentu…. Dopóki nie powiedziano mi, że jak nie odpuszczę zabiorą mi też młodszą córkę. Takie dostałam ultimatum… A jakbym straciła także Mirkę to już nie miałabym po co żyć…
Gdy Daniel przebywał w domu dziecka, nie pozwalano mi na widzenia. Dzwoniłam, jak tylko mogłam, ale nigdy nie dali mi go do telefonu, zawsze było, że gra, kąpie się, odrabia lekcje… Do tej pory nie wysłali mi jego zdjęcia, a odkąd go zabrali to już trzy lata. Przecież mają jakieś zdjęcie na pewno. Na maila mogliby przysłać, to bym sobie wydrukowała.
Myślałam, że Daniel jest za granicą. Był szykowany do adopcji. Małżeństwo z zagranicy to był trzecia, czy czwarta rodzina z kolei, która zgodziła się wziąć Daniela. Pierwsza po jednym spotkaniu z nim stwierdziła, że go nie chcą. Z drugą rodziną przez jakiś czas się spotykał… Wiem też, że w jednej rodzinie był przez jakiś czas, ale go oddali. Ośrodek mnie nie informował, ale ja się dowiedziałam.
Teraz wiem, że jest w naszym mieście. Skąd wiem? Bo mój mąż go widział, dwa miesiące temu. Daniel szedł z grupą dzieci i z jedną albo z dwiema wychowawczyniami. Daniel próbował podejść, ale pani go powstrzymała, nie mogła przecież wiedzieć, że to tata Daniela.
Pytałam męża, czy jest pewny, że to był Daniel. On na to: „Daniela poznam wszędzie”. Z tym, że teraz ma długie włosy jak dziewczynka i kolorowe oprawki okularów.
Nie wiem nawet czy mam szanse jeszcze starać się o cokolwiek…
Ani nawet czy bym zdecydowała się starać np. o częściowe przywrócenie władzy rodzicielskiej…
Wtedy jak szedł do adopcji zastanawiałam się nad tym… Wiedziałam, że musiałabym wystąpić o unieważnienie adopcji, o przywrócenie częściowej władzy. To mogłoby trwać latami. Zdecydowałam, że odpuszczę. Że tak będzie dla niego lepiej.
A teraz, jak dowiedziałam się, że do żadnej adopcji nie poszedł?
Gdziekolwiek teraz jest, jeśli wyrwę go z tego miejsca – będzie to kolejna zmiana. Z tego co wiem nie byłoby to korzystne po tym co już przeszedł.
Podejrzewam, że jest gdzieś w jakimś domu dziecka tutaj, skoro mój mąż go widział.
Z jednej strony chciałabym mieć z nim kontakt, bo to moje dziecko, mój syn… Ale boję się, że mogę przez to zniszczyć życie dzieciakowi. Nie wiem czy w ogóle podołalibyśmy wychowaniu jego po tym wszystkim…
Będzie mnie pamiętał, mojego męża, Mirkę, bo miał sześć lat jak go zabierali. Może zatrze mu się obraz, ale będzie wiedział, że ma prawdziwą mamę, tatę i siostrę. Nie adopcyjnych, ale prawdziwych. Myślę, że kiedyś będzie szukał, dowie się dlaczego tak się to wszystko potoczyło…
Gdy się związałam z moim obecnym mężem Daniel miał 3 lata a Mirka dziesięć miesięcy. Dla niej to jest tata, tak do niego mówi. Zresztą Daniel też do mojego męża mówił „tata”, sam z siebie zaczął tak mówić do niego, mimo, że ja mu mówiłam „to jest wujo”.
Mirka zawsze była ze mną, nigdy nie była zabrana.
A Daniela zabierali mi dwa razy… Pierwszy raz to było tak:
Zaszłam w ciążę gdy miałam 16 lat. Mieszkałam wtedy już z moim partnerem. Uciekłam od matki – tam był tylko alkohol, wciąż nowi partnerzy matki, przemoc wobec mnie.
Jak tylko się dowiedziałam się, że jestem w ciąży rzuciłam nałogi ..
Mój partner bił mnie. Żeby mi nie zabrali dziecka – zamieszkałam z dzieckiem w Domu Samotnej Matki. Miałam tam być osiem miesięcy. Byłam trzy.
Któregoś dnia przyjechała kuratorka do DSM, do mnie, kazała otwierać drzwi i powiedziała, że zabiera mi Daniela. To była kuratorka mojej matki, znała mnie dobrze.
Okazało się, że moja matka, która opiekowała się wtedy w domu dwójką swoich synów – moich młodszych braci, tak bardzo ich zaniedbała, że przyjechała policja i zabrała te dzieci. Dopatrzono się wtedy, że moja matka ma jeszcze jedno dziecko – najstarsze – czyli mnie. I odnaleziono mnie w tym domu samotnej matki, zabrano mnie stamtąd do domu dziecka a mojego syna do innego domu dziecka – dla małych dzieci.
Parę dni po tym dowiedziałam się, że tak naprawdę nie mieli prawa tego zrobić bo ja już przecież byłam w ośrodku. Byłam nieletnia, ale ze względu na to, że nie mieszkałam już w patologicznym domu z matką -alkoholiczką, to nie mieli prawa mi zabrać dziecka. Dlatego przecież schroniłam się w domu dla samotnych kobiet z dziećmi..
Nie mieli prawa nas rozdzielać. Nawet jeżeli kuratorka chciała mnie zabrać stamtąd to powinna zapewnić nam taki ośrodek, gdzie moglibyśmy być razem, żebym ja była z dzieckiem. A ona nas rozdzieliła.
Najpierw Daniel był dwa tygodnie w domu małego dziecka, a potem w pogotowiu rodzinnym. Prowadzący pogotowie bardzo szli mi na rękę i pozwalali mi odwiedzać dziecko kilka razy w tygodniu. Po ośmiu miesiącach odzyskałam dziecko z powrotem. Sama, bez pomocy kogokolwiek. To wymagało pracy z mojej strony, bo ja jeszcze chodziłam do szkoły, mieszkałam w domu dziecka. Musiałam organizować sobie czas, żeby iść do szkoły, potem odwiedzać Daniela i chodzić na różnego rodzaju zajęcia, które sąd mi nakazał, jako nieletniej. Naprawdę – poświęciłam swoją młodość..
A potem musiałam rozstanie z synem przeżyć po raz drugi. Tym razem rozstanie definitywne. Daniel był ze mną 5 lat. Były z nim ogromne problemy wychowawcze. Miał stwierdzone ADHD, zaburzenia opozycyjno-buntownicze, piromanię … Robił rzeczy, których większość dzieci nie robi. Był leczony, hospitalizowany. Nie dawaliśmy rady. Szukaliśmy pomocy. Staraliśmy się o umieszczenie go w szpitalu psychiatrycznym w Warszawie. Nie zdążyliśmy. Asystentka rodziny, którą mieliśmy wystąpiła o odebranie nam Daniela. I tak się stało. Byliśmy oskarżeni o przemoc wobec niego. A potem dostałam to ultimatum. Albo odpuszczam sobie walkę o Daniela albo zabiorą mi także Mirkę. Odpuściłam. Od tego czasu minęły trzy lata. Trzy lata temu ostatni raz widziałam Daniela.
Teraz jakie mam plany? Muszę uporządkować parę spraw finansowych..
Dużo dla mnie znaczy, że właśnie dostałam umowę na cały etat.
Prawko muszę dokończyć, bo zaczęłam jeszcze jak był Daniel, ale ludzie bali się z nim zostawać, nawet moja babcia nie chciała. Po tym jak jej gaz odkręcił, powiedziała, że się boi.
Nie miałam z kim go zostawić, z dzieckiem przecież na egzamin nie pójdę, a teraz teoria już nieważna.
A jak chodzi o Daniela, chciałabym dowiedzieć się gdzie jest i czy wszystko w porządku…
Skrót wywiadu z Polą – mamą biologiczną dwojga dzieci. Obszerny zapis rozmowy ukazał się w książce Więzi odNowa, wydanej w projekcie pod tym samym tytułem, realizowanym przez nasza Fundację w latach 2016-2017 i współfinansowanym ze środków Programu FIO.