Wszystko między nami dwiema – teraz bliskie jest ideału… /Rozmowa z matką. Wywiad 5./ Więzi odNowa – Powrót/

Czy poświęcasz się dla swojego dziecka?

Uważam, że wzór matki poświęcającej się dla swego dziecka to szkodliwy stereotyp. Bardzo obciążający, bardzo wyczerpujący dla matki. Jasne, że czasami trzeba, nie da się inaczej, no bo dziecko sobie nie poradzi samo. Ale musi być w tym jakieś miejsce na dbanie o siebie. By rodzic mógł dawać i wspierać, to musi mieć część swoich potrzeb spełnionych. A z drugiej strony dziecko uczy się też pewnych zachowań społecznych, empatii. Tego, że inna osoba też ma potrzeby, które pragnie zaspokoić. Dziecko przecież nie wie, że inni mają potrzeby, uczy się przez obserwację.

Tak jest w Waszym przypadku? Granice są stawiane wspólnie?

No na tyle, na ile się da… Wiadomo, że na razie ja decyduję. Zostawiam jej jakieś malutkie pole na decyzje, tam gdzie wiem, że to jest dla niej możliwe, bezpieczne.

Na pewno popełniam błędy. Mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone…

Może myślisz, że to są błędy, a tak nie jest…

Pewno jak Tośka dorośnie, powie mi co jej nie pasowało… Coś o czym ja na przykład zupełnie nie pomyślałam. Ale mam wewnętrzne przyzwolenie na własne błędy. Uważam, że daję z siebie tyle, ile potrafię, ile ogarniam rozumem…  Nie przeskoczę pewnych rzeczy. Innych rzeczy z kolei nie wiem, nie dostrzegam.

Pozwalasz sobie na wybór?

Po części jestem w sytuacji, w której nie mam wyboru. No bo jestem sama. A Tośka musi zjeść, wyspać się, być zaopiekowana. To są rzeczy, które nie podlegają kompromisom. Ale staram się mieć jakieś pole dla siebie. Nie jest to łatwe.

Jaka jest Wasza codzienność?

Bardzo nudna. Nie pracuję, Tośka nie chodzi do żłobka, właściwie – można powiedzieć – żyjemy bez zegarka. I mniej się dzięki temu stresujemy. Funkcjonujemy w biologicznym rytmie: jak się obudzimy, to wstajemy, jak jesteśmy głodne to jemy, co nam się chce robić, to robimy. Snujemy się, oglądamy… Bez ciśnienia.

Czy odkryłaś w sobie coś nowego, będąc już mamą?

Bardzo dużo siły fizycznej. Myślałam, że nie będę w stanie nosić godzinami, schylać się tyle razy. Odkryłam też fizyczną odporność, np. na brak snu. Moje ciało mnie pozytywnie zaskoczyło. Tego się zupełnie nie spodziewałam. Dało mi to duże zaufanie do siebie. To była strona, którą zawsze uznawałam u siebie za najsłabszą.

Może tak byłaś  postrzegana?

Tak, to na pewno. Schorowane, małe chuchro.

A tu nowe możliwości…

To małe chuchro dużo może, tak na prawdę.

A coś w Tosi Cię zaskakuje?

Jej totalnie pozytywne podejście do wszechświata. Jest ze wszystkiego zadowolona, wiecznie uśmiechnięta, nawet jak jest zmęczona czy głodna… Bardzo fajny dla mnie jest jej niewyczerpany zasób pozytywnych myśli. A do tego jest we wszystkim taka delikatna, subtelna. Mam nadzieję, że to zachowa.

Co innego jest u niej na pierwszym miejscu niż u dorosłego…

Wrażliwość, obserwację świata mamy podobną. Jak idziemy popatrzeć jak żuczki chodzą, drzewo rośnie czy oglądamy rybki w akwarium… Jej to sprawia ogromną przyjemność i mnie też.

To jest nowością?

Nie, zawsze to w sobie miałam.  Nie przystaję trochę do dorosłego świata. Ale fajnie mieć drugiego stwora, który tak samo jak ja ma frajdę z oglądania biedronki. Przekazuję Tośce taki zdrowy sceptycyzm do ludzi, do opinii, do prawd objawionych. To dla mnie może być trochę niebezpieczne, bo Tośka będzie również sceptycznie podchodziła do tego, co ja mówię. Chcę mieć też w sobie otwartość na to, że będzie kwestionować to, co mówię. Wiem, że powinnam i chcę zostawić na to pole.

W naszym codziennym życiu absolutnie jest miejsce na taki prosty zachwyt nad światem, szczególnie przyrodą. Ważna jest dla mnie umiejętność obserwacji. Patrzenia tak trochę z boku. Także z boku na swoje myśli, swoje emocje…

Przez jakiś pryzmat?

Tak. Potrafić brać pod uwagę coś innego niż tylko ja sama. Coś co jest poza mną. I wiedzieć co może na mnie wpływać i dlaczego.

Będziesz dawała jej przyzwolenie na sceptycyzm co do Twoich poglądów?

Tak. Jeżeli to ma być prawdziwy sceptycyzm, to musi mieć prawo kwestionowania wszystkich poglądów, łącznie z moimi.

Sceptycyzm do stereotypów?

Też.  Ale jeszcze jest na to czas.

Jak Wasza relacja będzie się rozwijała? Myślisz o tym?

Na razie wszystko między nami bliskie jest ideału. Jest dużo zaufania, ciepła, dużo czasu, uwagi.
I mam nadzieję, że tak będzie. Że ten rdzeń naszej relacji zostanie.

Pomaga Ci w byciu rodzicem to, co Ty dostałaś od swoich rodziców?

Bardzo. Dostałam dużo dobrego od moich rodziców choć nie wszystko było idealnie. Ale ideały nie istnieją.

Co dostałaś?

Wrażliwość na moje potrzeby, słuchanie, szacunek od samego początku, od najmłodszego. To w tym momencie jest bardzo ważne. Szacunek dla podmiotowości, dla ciała. Szczególnie moja mama bardzo była wyczulona na takie rzeczy. Mogła się z kimś nie zgadzać, ale zawsze wysłuchała i proponowała jakiś kompromis

Kto w Twoim dzieciństwie był dla Ciebie ważny oprócz rodziców? Z kim miałaś więź?

Najlepszą i największą więź mam do tej pory z mamą.  Z tatą moja więź była zawsze mocno skomplikowana.
A jak miałam osiem lat w moim życiu pojawiła się babcia.

Pojawiła się?

Tak, bo mieszkała za granicą. Pojawiła się późno i od razu w roli opiekunki, bo przyjechała  pomóc w opiece nad nami, żeby mama mogła wrócić do pracy, zająć się swoim zdrowiem… Babcia była z jednej strony zupełnie inna ode mnie, nie rozumiała moich potrzeb, emocji, stylu bycia. A z drugiej strony czasami była irytująco podobna. Miała podobne do moich cechy, tylko jakby trochę wykrzywione;  miałam wrażenie przeglądania się w krzywym zwierciadle. Jako nastolatka bardzo wyraźnie to widziałam.

Ale była Ci bliska?

Tak. Umarła w tym roku, w listopadzie. Teraz myślę, że jednak była bliska. Zawsze. Zresztą, jak już byłam dorosła, widziałam to i starałam się o babcię dbać na tyle, na ile umiałam i na ile ona potrzebowała. O tę jej emocjonalność i o jej potrzeby… Byłam w stanie zrozumieć ją dopiero jako osoba dorosła.

Razem z babcią pojawił się też dziadek. Z nim miałam w sumie dobrą relację, ale krótką, bo wcześnie zmarł. Był właśnie bardziej podobny do mojej mamy, bardziej nastawiony na intelektualne przetwarzanie czegoś. To mi w nim odpowiadało. Był też mocną figurą męską, której wcześniej w życiu za bardzo nie miałam. Ważną osoba jest dla mnie moja siostra. Nie jest kimś kto w jakimkolwiek okresie opiekował się mną, bo jest młodsza, ale jest ważna, bardzo ważna. Miałyśmy różne etapy w życiu;  przez pewien czas szłyśmy swoimi odrębnymi ścieżkami, niezbyt blisko. Teraz w dorosłości myślę, że się znowu zbliżyłyśmy. I parę razy naprawdę udzieliła mi bardzo potrzebnego wsparcia w trudnych momentach.

Myślę sobie, że dobrze mieć rodzeństwo, jakie by nie było…

Też tak myślę. Szkoda, że Tośka raczej, zapowiada się, nie będzie miała rodzeństwa.

Jak z perspektywy czasu podchodzisz do swojej decyzji o macierzyństwie?

Absolutnie pozytywnie. Bez cienia wątpliwości. Ba! Podejmując tę decyzję nie znałam wszystkich okoliczności, nie wiedziałam jak to się potoczy, absolutnie nie zakładałam, że zostanę sama, ale mimo to w tej chwili, wiedząc jak to się potoczyło podjęłabym taką samą decyzję. Myślę, że z jeszcze większym przekonaniem. Bo wtedy miałam dużo wątpliwości do siebie w roli matki i w ogóle. Teraz nie mam wątpliwości. Widzę, że to było dla mnie dobre, że do macierzyństwa byłam przygotowana emocjonalnie i intelektualnie.

Przedtem nie miałaś pewności?

Nie miałam… Myślałam, tego chcę, ale nie jestem pewna czy to nie  jakaś moja zachcianka lub może odrobina presji z zewnątrz. Teraz wiem, że to było na pewno z mojego wnętrza. Że macierzyństwo  bardzo mi pasuje.

Wywiad został przeprowadzony przez Matyldę Borczyńską w ramach projektu Więzi odNowa – Powrót, realizowanego przez Fundację Zielone Wzgórze w partnerstwie z Uniwersytetem Łódzkim, dofinansowanego ze środków Programu FIO.

 

Dodaj komentarz