Jak nie ja, to kto? /Rozmowa z matką. Wywiad 6./ Więzi odNowa – Powrót/

 

Jak czujesz się w obecnej sytuacji?

Źle, bo zostały mi odebrane dzieci…  Moim zdaniem bez powodu.

Podjęłam pracę i w czasie kiedy byłam w pracy, zajmowali się dziećmi mój brat albo moja mama biologiczna. Kuratorka stwierdziła, że brat i matka nie są rodziną. Według niej to są obcy ludzie.

Mam sześcioro dzieci.

Ojciec moich dzieci był do mnie agresywny. Nie w stosunku do dzieci, tylko wobec mnie. I miał problem z alkoholem. Długo się z nim nie rozstawałam; nie chciałam. Gdy już się rozstaliśmy, związałam się z mężczyzną, którego znam od 20 lat. Jest pierwszą miłością mojego życia. I jest kryminalistą. Według kuratorki fakt, że odeszłam od alkoholika, który znęcał się nade mną fizycznie i psychicznie, nawet próbował mnie zamordować, a potem związałam się z  mężczyzną, który jest w  zakładzie karnym oznaczało, że nie jestem w stanie zająć się szóstką moich dzieci.

A według Ciebie?

Wydaje mi się, że bardzo dobrze zajmowałam się dziećmi. Słyszałam wiele razy od moich dzieci, że byłam i jestem bardzo dobrą matką.

Dzieci miały wszystko, czego chciały. Wszystko. Potrafiłam odmówić sobie wielu rzeczy, a dla moich dzieci, jeśli nie miałam, to potrafiłam iść i pożyczyć. Chociaż od momentu, kiedy weszło 500+ nie było takiego problemu. Jak chciały słodycze, to miały i to nawet bardzo dużo, wiele dzieci tyle nie miało co one. Potrafiły chować pod łóżkiem, tyle miały.

Owszem, mają problem z nauką, ale… jak każde dziecko. Dopóki były małe, to się uczyły. Czym są starsze… to jest normalne, tak? To jest wiek dorastania. Każdy dorastał i każdy wie, jak to jest.

Mój obecny mąż tak jak i ja nie wychował się w swojej rodzinie.  Był w pogotowiu opiekuńczym, potem w domu dziecka, na końcu w ośrodku szkolno-wychowawczym. Jego mama go nie kochała. To kobieta, która nie powinna mieć dzieci. Ona mówi wprost, że nienawidzi dzieci.

Mój mąż nie potrafi okazywać uczuć. Nie interesuje go to, że moje dzieci czują się przy nim dziwnie. Na początku czuły się dobrze, mówiły same z siebie  „tato”, ale z czasem zaczęły tego żałować.  On też ma problem z alkoholem.

Wychowywałaś się w domu dziecka?

Trafiłam do domu dziecka jak miałam niecałe siedem lat. A potem jak miałam dwanaście – do rodziny zastępczej, z której uciekłam jak miałam szesnaście.  

A teraz wszystkie moje dzieci są w pogotowiu opiekuńczym. W lipcu minie rok. Czwartego lipca.

Co możesz zrobić?

Wszystko, co sąd mi kazał – zrobiłam w ciągu jednego miesiąca. Wyremontowałam mieszkanie. Całe. Pomalowałam sama, własnymi rękoma. Zmieniłam część mebli, kupiłam dzieciom nowe łóżka, biurka, by się już nikt nie czepiał, że nie mają gdzie lekcji odrabiać. Zrobiłam wszystko. Oddałam nawet psa, którego bardzo kochałam, bo kuratorka stwierdziła, ze pies i kot nie mogą żyć w jednym domu, bo śmierdzi. Więc został sam kot.  Powiedziano mi, że to co zrobiłam to za mało. Bo za szybko. Bo na pokaz. A ja po prostu spięłam się i  zrobiłam. To był moment, kiedy się podniosłam. Wtedy właśnie powiedziałam: jak nie ja, to kto?

Zrobiłaś dużo.

Zrobiłam bardzo dużo i nie mam dzieci.

Kiedy decyzja w ich sprawie?

Dopiero teraz za tydzień mam napisać wniosek o to, bo mijają wtedy trzy miesiące. Były do tej pory trzy sprawy i za każdym razem wszystko robię za szybko. Ale jakbym robiła wolno, to by mówili, że mi nie zależy na dzieciach. Co bym nie zrobiła, to jest źle.

Pracowałam, to mi kazali odejść z pracy. Odeszłam, żyłam bez pieniędzy. Źle, bo rzuciłam pracę. Teraz podjęłam pracę – źle, bo rzadziej widuję dzieci.

Co bym nie zrobiła, to jest źle. Jak tu się nie poddać? Szkoda gadać…

Często się widujesz z dziećmi?

Co tydzień biorę je do domu na weekendy. Siedmioletnią córkę biorę na cały tydzień, co drugi tydzień. We wszystkich wolnych chwilach chodzę do dzieci. Są dla mnie najważniejsze i mam nadzieję, że wrócą jak najszybciej.

Jak będą wyglądać Wasze relacje gdy dzieci wrócą?

Ciężko mi będzie powrócić do tego, co było. Moje dzieci bardzo się zmieniły. Są teraz aroganckie. Syn nigdy nie myślał o tym, by się ciąć. Zrobił to pierwszy raz w pogotowiu. Potem leżał na dziecięcym oddziale psychiatrycznym. Piętnastolatka chodzi na terapię. Najstarsza chodziła do ośrodka profilaktyczno-rozwojowego dla młodzieży, bo też miała problem. Trudno będzie odbudować to wszystko.
Sam dyrektor pogotowia na początku stwierdził, że pierwszy raz spotyka takie dzieci. To nie są dzieci do placówki, to nie są dzieci do domu dziecka. A teraz to się zmieniło o 180 stopni. Teraz można powiedzieć – tak, to są dzieci do placówki.

Tak się zmieniły przez ten rok?

Tak. Zmieniły się bardzo. Zawsze trzymały się razem… Teraz już tak nie jest, nie trzymają się. Kłócą się bardzo często. Rozumiem, są starsze. Z siedemnastolatką nigdy nie miałam problemów. A teraz mam i to duże.

Mój 13-letni syn zaczął palić papierosy. W pogotowiu. Chodzi na wagary. Spóźnia się do szkoły. Bardzo się opuścił w nauce, a był jednym z najgrzeczniejszych dzieci w szkole, z chłopców. Bardzo zdolnym, uczył się naprawdę bardzo dobrze. Teraz wącha dezodorant.
Będzie ciężko, na pewno. Chciałabym, by te relacje były takie, jakie były przed trafieniem do pogotowia, ale nie wiem czy to możliwe.

Jak można próbować to osiągnąć?

Moim zdaniem wrócić do takiego podejścia jakie miałam wcześniej. To znaczy relacja: nie matka – dziecko, tylko bardziej na równi, jak przyjaciel. Jeśli podchodzisz do dzieci w ten sposób, to one znacznie lepiej cię traktują. Takie jest moje zdanie. Natomiast narzucono mi, że mam się zmienić, że mam zmienić stosunek do dzieci. Nie ma być relacji koleżeńskiej tylko ma być relacja matka – córka, matka – syn.

Ciężko mi się przestawić… Kiedy miałam  z nimi przyjacielską relację, potrafiły przyjść do mnie ze wszystkim. Gdy nasza relacja się zmieniła najstarsza córka buntuje się. Nawet nie wiedziałam, że ma chłopaka. Zaprzecza. Dowiedziałam się od jej koleżanki.
Duże zmiany. Przedtem dzieci ze mną rozmawiały o wszystkim. Jak miały problem – przychodziły. Teraz już nie.

Co można zrobić prawnie, formalnie?

Teraz mam wystąpić z tym pismem do sądu, o którym mówiłam,  o przywrócenie władzy rodzicielskiej, choćby w ograniczonym zakresie, ale żeby dzieci mogły wrócić do domu. Mam nadzieję, że gdy będą na wakacje w domu, bo na pewno będą, to już do tego pogotowia nie wrócą. Że zostaną w domu i będzie dobrze. Bo moje córki: 7, 5 i 4 lata, cały czas pytają: mama, kiedy będzie sprawa, bo chcemy wrócić do domu.

Tęsknią?

(płacz)

Jak będzie, gdy dzieci wrócą?

Będę walczyła, żeby się zmieniły. Żeby zmieniły stosunek do ludzi. Żeby znowu miały szacunek do starszych,  do ludzi w ogóle, do siebie. Bo siebie już nie szanują.
Te małe jeszcze będę w stanie może jakoś naprawić, ale starsze… obawiam się bardzo. Moja córka za chwilę skończy 18 lat. Syn ma 13. Będzie trudno. Bo to chłopak. Teraz zobaczył, że inni chłopcy inaczej się zachowują niż on do tej pory. A najstarsza już w swoim życiu przeszła traumę, teraz kolejną. Jej będzie jeszcze trudniej.
Trójce młodszych też jest ciężko teraz. Mam nadzieję, że gdy wrócą, to po jakimś czasie może zapomną, że były tam i zaczną normalnie funkcjonować.
Ale tych troje starszych już nie. 

Jak można im pomóc?

Chodzimy do pani Ani.  Gdy usłyszała co się u mnie stało powiedziała, że mi pomoże. Zapisze nas na różne terapie. Zawsze mogę do niej zadzwonić. W końcu znalazł się ktoś, kto jest w stanie… Może inaczej: znalazł się w końcu ktoś, komu zaufałam. To taka osoba, która stanęła na mojej drodze i której byłam w stanie zaufać i powiedzieć coś, o czym nikomu nie mówiłam.

Nie ufam ludziom. Przez moją mamę biologiczną i zastępczą i przez ojca moich dzieci. Przestałam ufać ludziom. Kiedyś ufałam bardzo. Teraz już nie. Za dużo osób mnie skrzywdziło.

Nie tylko mama biologiczna ale i zastępcza – obie Cię skrzywdziły?

Tak. Mam czwórkę biologicznego rodzeństwa: dwójkę starszych i dwójkę młodszych. Brat, o którym mówiłam, że pilnował moich dzieci jest 16 lat ode mnie młodszy. Ma dopiero 20 lat. Mama oddała mnie jak miałam 7 lat – jako jedyną – do domu dziecka. W ten sposób mnie skrzywdziła. Skrzywdziła mnie drugi raz gdy ją znalazłam. Już wtedy byłam w rodzinie zastępczej. Odnalazłam ją samodzielnie. Przyszłam do niej a ona odwróciła się i powiedziała, że nie jest moją mamą.

Rozmawiałyście później o tym?

Nie. Nie chcę. Dziękuję mojej mamie za to, że jestem, za to że mogę mieć takie wspaniałe dzieci, ale nigdy nie wybaczę jej tego, co zrobiła. Kochać ją będę, bo jest moją mamą, dała mi życie. Nie pozwolę nikomu, by ją skrzywdził, chociaż ona skrzywdziła mnie. To jest kobieta, która tak naprawdę nigdy nie powinna mieć dzieci.

A mama zastępcza?

Kobieta, która mnie wzięła? Na niej zawiodłam się jeszcze bardziej  niż na matce biologicznej.

Po pierwsze zawsze mi mówiła, że nigdy nie będę miała dzieci, bo nikt nie będzie mnie chciał.

A dlaczego wzięła mnie z domu dziecka?  Bo, jak powiedziała, gdy weszła tam i zobaczyła takie małe zezowate coś, to wiedziała, że nigdy nie założę rodziny, zostanę przy niej i będę się nią opiekować na starość.

Nie lubię mówić o swoich problemach. Duszę wszystko w sobie aż do momentu, kiedy wybucham. Kładę się i płaczę sobie, nie wychodzę z domu przez tydzień i to mija.

Nie lubię rozmawiać z nikim na temat swojego życia. A wiem, że czasami powinnam, bo to pomaga, bo tak naprawdę sama nie jestem w stanie poradzić sobie ze wszystkim.

Z czym najbardziej?

Z tym, że nigdy nie miałam normalnej rodziny.

Jako dziecko czy osoba dorosła?

Jako dziecko i jako osoba dorosła. Mimo, że mam wspaniałe dzieci…

Jesteś kochającą mamą z tego, co mówisz…

(płacz)

Czego zabrakło kiedyś?

Kobiety, która by kochała własne dziecko. Kogoś, kto by potrafił – w momencie, kiedy mi się coś złego działo – powiedzieć, że sobie poradzę,  że będzie dobrze.

Żeby mama tak się zachowała?

Kobieta, która dała mi życie.

Nie nazywasz jej mamą?

Nie. Mówię jej po imieniu.

Macie teraz kontakt?

Nie, już teraz nie mamy. Ona nic nie wnosiła tak naprawdę do mojego życia.

Zajmowała się Twoimi  dziećmi.

Tak, chciałam by poznała przynajmniej wnuczki i wnuka. Myślałam, że jej też o to chodzi. Dopóki nie zobaczyłam filmików, które mój syn nagrywał telefonem. Jego telefon był połączony z moim kontem. Jak coś nagrywał, to zapisywało się od razu w  mojej kopii pamięci. Kiedyś przeglądałam laptopa. Wtedy znalazłam filmiki. Właśnie jak była moja…jak była babcia moich dzieci. Stwierdziłam, że nie ma sensu, by ona przychodziła. I  zaczął przychodzić sam brat.

Zamiast zajmować się moimi dziećmi, grała sobie na komputerze.

Wie o tym, że to widziałaś?

Nie. Nie chcę z nią o tym rozmawiać. To nie ma sensu. Żeby znowu kłamała? Po co? Skoro potrafiła skłamać w tak ważnej dla mnie sprawie i powiedzieć, że nie jest moją matką…. Nie utrzymuję teraz z nią kontaktów, nie mam takiej potrzeby. Chociaż czasami mi jej brakuje. Brakuje mi, żeby była taką prawdziwą mamą… Taką jaką jest dla mojego brata. Bo dla niego potrafi być. Czego on tylko chce – ona wszystko mu daje. On zadzwoni i powie, że potrzebuje pieniędzy, ona z ziemi wykopie i da mu. A  ja, kiedy potrzebowałam, zanim było to 500+ gdy jeszcze byłam z moim poprzednim  mężem, który wszystko przepuszczał, to zawsze mówiła, że nie ma. A wiem, że miała. Dla mnie nie była w stanie zrobić nic.
No ale coś w tym musi być. Jakaś przyczyna. Dlaczego oddała tylko mnie? Skoro nas było tak dużo?
Dlaczego nie chciała do mnie przychodzić do placówki? Dlaczego przyszła do mnie tylko na moją komunię? Chyba tylko po to, żeby wziąć ode mnie łańcuszek i  pieniądze… A ja głupia, naiwna, dałam jej, bo powiedziała, że na przechowanie. A teraz, jak się z nią kłóciłam i spytałam, to powiedziała, że ona u mnie nie była. Że nic ode mnie nie brała.

Wszyscy, którzy znają moją datę urodzenia mówią, że jestem największym prezentem dla mojej mamy.

Jaka jest to data?

Dwudziesty piąty grudnia. Boże Narodzenie. Dlatego nienawidzę świąt. Święta robię tylko ze względu na moje dzieci. Nienawidzę…

Co matka biologiczna mogłaby teraz zrobić, powiedzieć… by Wasze relacje się zmieniły?

Nie wiem. Nawet głupie: „Przepraszam, było mi bardzo trudno…”. Albo :„Miałaś problemy zdrowotne, dlatego cię oddałam, nie dawałam sobie rady…”. Faktycznie: miałam podejrzenie gruźlicy, problemy z tarczycą, wadę wzroku…
Takie słowa mogłyby zmienić wszystko. Bo tak na prawdę to jej wybaczyłam. Przyszedł taki moment, że jej wybaczyłam to oddanie. W jakiejś tam części.
Kocham ją bardzo, dała mi życie, jest moją mamą, chociaż nigdy tak do niej nie powiem.

Ale nigdy nie wybaczę jej tego, co powiedziała: że nie jest moją matką.

Kiedy to powiedziała?

Jak ją odnalazłam. Tego jej nie wybaczę nigdy i jeszcze tego, że nikt nie wiedział o moim istnieniu. Oprócz moich trzech sióstr. Dwie starsze pamiętały, no i młodsza wiedziała, pewno od nich, że jest jeszcze czwarta siostra.

Nawet ojciec mojego brata nie wiedział o moim istnieniu: dowiedział się w momencie jak do niego przyszłam. I tak właśnie pan Mirosław dowiedział się kim jestem i że Kryśka ma jeszcze jedno dziecko.

Był na nią zły, że to zataiła?

Był. Nie są już razem.

Boli mnie jeszcze jedna rzecz. To, że Krystyna nie ma nic, co jest ze mną związane. Żadnych moich zdjęć, a wiem, że było ich sporo. 

A Twój ojciec biologiczny?

Nie wiem kim jest.

Kiedyś myślałam że moim ojcem jest Roman, tata mojej siostry. On mieszkał ze swoją matką, niedaleko. Nawet pamiętam gdzie. Obydwoje szukali mnie, jak Kryśka mnie oddała. Nie mogli mnie znaleźć, Kryśka nie chciała im powiedzieć gdzie jestem. Uważałam go zawsze za swojego ojca,  po  wielu latach dowiedziałam się, że on nie był moim prawdziwym ojcem.

Kryśka nie wie kto jest moim ojcem. Poza tym ona nie utrzymuje kontaktu z żadną z moich sióstr, tylko z moim bratem.

Z zastępczymi rodzicami też nie mam kontaktu. Od 3 lat.

Tata zastępczy – jaki był?

Wspaniały. Bronek był wspaniałym człowiekiem. Tyle, że on nic nie miał do gadania. Najbardziej teraz boli mnie to, że nie mogę go zobaczyć.

Nie żyje?

Żyje. Ale mieszka z nią. A ja tam nie pójdę. On sam też do mnie nie przyjdzie, ponieważ jest schorowany… 

Co pamiętasz?

Pamiętam, że wszyscy mówili, że jesteśmy do siebie bardzo podobni, mimo że nie jest moim ojcem biologicznym. Faktycznie: mamy taką samą figurę,  jesteśmy tego samego wzrostu. I takie samo poczucie humoru… zawsze się dogadywaliśmy. Nigdy nie było między nami problemów. To jest człowiek właśnie podobny do mnie. Albo ja do niego. Tylko, mówię zawsze:  był …

Jesteście wciąż związani…

Kocham go i zawsze będę go kochać. Mimo, że nie jest moim biologicznym ojcem, zawsze pozostanie moim Tatusiem. Trzyma tak samo wszystko w sobie jak i ja. Nie chciał się kłócić z Maryśką, czyli jego żoną a moją zastępczą matką. I po prostu nie odzywał się wcale, nic nie mówił. Chociaż widziałam, że cierpi. Kiedy odeszłam mając 16 lat – cierpiał chyba bardzo. Ale teraz cierpi jeszcze bardziej, kiedy nawet nie zadzwonię do niego i nie złożę mu życzeń bo wiem, że jak zadzwonię, to ona odbierze.

Odeszłaś z rodziny zastępczej gdy miałaś 16 lat? Wróciłaś do mamy biologicznej?

Nie. Związałam się z ojcem moich dzieci. Po prostu uciekłam z domu. Nie chciałam już u niej być. Nie chciałam mieszkać ani przebywać w miejscu, w którym jest ona. Szkoda mi tylko taty. Jak tata gdzieś idzie, to ona z nim wszędzie… Nawet gdybym poprosiła kogoś, by ktoś po niego poszedł, żebyśmy się spotkali, to nie ma takiej możliwości.  Tylko ona ma telefon.  On jest jak ptak na uwięzi… Przeszedł już jeden zawał… Ostatni raz gdy widziałam się z Maryśką, powiedziałam jej coś, co, podejrzewam, zabolało ją bardzo. Powiedziała, że jakby tata umarł, to ona zostanie sama. Odpowiedziałam jej, że tak, ona na pewno.  Natomiast gdyby ona umarła pierwsza, to ja ojca wezmę do siebie. I zajmę się nim.

Czujesz się skrzywdzona?

Przez nią – bardzo.  Po słowach, które powiedziała. Nie bolało mnie to, że jak mnie wzięła, to nawet mi nie dała kluczy, to znaczy miałam przez jakiś czas, ale później mi zabrała; powiedziała, że nie wie – może coś jej wyniosę, ukradnę… cholera wie z jakiego domu pochodzę.  Nie bolało mnie to jak zimą siedziałam na klatce schodowej i czekałam aż wróci  z pracy, żebym mogła odrobić lekcje. Najbardziej zabolały mnie właśnie te słowa: takie małe zezowate coś…

A tacie zastępczemu to powtórzyłaś?

Ona to powiedziała przy nim. Pamiętam, że potem poszła do kuchni po coś… i on powiedział do mnie: „Nie przejmuj się nią.” Ale powiedział to dopiero kiedy ona wyszła. Zresztą…. z tatą rozumieliśmy się bez słów. Wiedział, że jej nie toleruję.

Był jej ofiarą w pewnym sensie?

I jest nadal. To kobieta, która musi rządzić i mieć ostatnie zdanie.

Ale gdy jest w towarzystwie to pokazuje się jako ta, co bardzo kocha, pomaga…  A gdy zamykają się drzwi i nikogo nie ma, to wyskakuje z niej diabeł.

Skąd bierzesz siłę?

Nie wiem skąd biorę siłę, tyle przeżyłam…
Dlaczego inni upadają i się nie podnoszą, a ja – zawsze? A może pomaga mi tam z góry ojciec mojej siostry, Roman?  Może on mi pomaga?

Był Ci bliski?

Bardzo. Był mi tak bliski, jak obecny tata zastępczy. Widziałam go po raz ostatni jak miałam 5 lat. Pamiętam jak wyglądał, jakby to było wczoraj.

Zmarł, bo nie mógł mnie znaleźć.  Razem ze swoja matką zapili się na śmierć z rozpaczy. 

O tym, że zmarł i w jaki sposób powiedziała mi moja babcia z Gdańska. Matka mojej matki. U niej wychowywała się jedna z moich sióstr. Ją też mama zostawiła ale jednak w rodzinie, nie u obcych, tak jak mnie. I właśnie babcia powiedziała mi, że to nie był mój ojciec, i że nikt nie wie kto naprawdę jest moim ojcem, nawet sama Kryśka. A ja uważałam Romana za ojca. Właściwie zawsze nim pozostanie. Tak samo jak i Bronek, ten zastępczy.

Brata też bardzo kocham. Mimo wszystko. Bo czasami jestem wściekła na niego. Wiem, że nie powinnam. Bo to nie jego wina, że jest tak kochany przez Kryśkę. Tak, mam do niego żal o to. Nie tylko, że do niej, ale także do niego. Chociaż co on jest winien? Nic.

Szkoda, że tak późno się dowiedział o moim istnieniu. Dopiero rok temu.

Nie wiedział, że ma siostrę?

Nie. Widywał mnie jak przychodziłam czasem do nich, ale był wtedy malutki. Kojarzył mnie, ale nie wiedział kim jestem.

Od kogo się dowiedział?

Kryśka mu się przyznała sama. Wtedy gdy zaczęła do nas przychodzić. Ja jako dobra córka… Nie wiem czy dobra… Według niej nie, skoro mnie zostawiła… Ale zaprosiłam ją na obiad. Do restauracji. Wybrała sobie najdroższe rzeczy. Mimo wszystko zapłaciłam. Jak potrzebowała czegokolwiek – nigdy jej nie odmówiłam. Dopiero wtedy powiedziała mojemu bratu kim jestem.

Jak zareagował?

Był zdziwiony. Ale od kiedy się dowiedział, zaczął do mnie przychodzić.. Chciał mnie poznać lepiej. Tak jak ja chciałam poznać jego. I odszedł od matki, od Kryśki, zamieszkał ze mną i z moimi dziećmi.

A Kryśka go kocha, czego tylko on chce, ona mu daje… Ale i tak nie daje mu tego co najważniejsze, co jest najbardziej potrzebne i czego ja potrzebowałam gdy byłam mała.

Czyli czego?

Tego, co ja dawałam swoim dzieciom…

Przytulałam je bardzo często. Mówiłam jak bardzo je kocham. I mówiłam, że nigdy ich nie oddam.

Złamałam swoją przysięgę.

Nie oddałaś ich przecież.

Nie są w domu.

Czuję się winna. Zawsze całą winę biorę na siebie. Nawet za to, że moja mama mnie oddała.

Ile człowiek może jeszcze wytrzymać? Czy przyjdzie taki moment, kiedy w końcu moje życie się zmieni i będę szczęśliwa?

Chyba nigdy…

Co myślisz o swojej historii?

Że na jej podstawie można by film nakręcić. Może bym została milionerką? I mieszkała w Hollywood?

Żartuję. Wiem, że dużo ludzi jest w takiej samej sytuacji, jak ja.

Tak samo trudnej?

Tak. Wierzę, że każdy ma swojego sobowtóra. Do mnie do sklepu przychodzi sobowtór mojej siostry. Jak ta kobieta weszła, myślałam, że to moja siostra.

Mój sobowtór może przeżywać to samo, co ja.

Zawsze zanim cokolwiek zrobię biorę pod lupę wszystkie „za” i „przeciw”. To też mi chyba pomaga. Jest to czasem męczące, ale można się w ten sposób wiele dowiedzieć. Może dlatego tak bardzo nie potrafię sobie poradzić z moim życiem i tym, co się wydarzyło zanim urodziłam swoje dzieci. Bo nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie, które mnie nurtowało. Najważniejsze pytanie w życiu.

Jakie?

Dlaczego mnie oddała…
Nie mogę sobie poradzić na tym świecie, bo tego nie wiem.  Bo cały czas wracam do tego, co było. Będę wracała do tego  dopóki ta suka nie powie dlaczego…
Co jest takiego trudnego w ujawnieniu dlaczego?
Męczy mnie to i z tego powodu jestem jaka jestem. Jestem nerwowym człowiekiem i to bardzo.

A gdybyś dostała odpowiedź? Co by się zmieniło?

To zaspokoiłaby moją długoletnią ciekawość. Od czasu gdy byłam małym dzieckiem siedzącym w oknie i pytającym: mamo, dlaczego nie przychodzisz?

Gdyby powiedziała mi dlaczego mnie oddała… Tak, to by mi pomogło. Nawet gdyby miała skłamać, gdyby miała powiedzieć coś na odczepnego.

Chociaż ja bym dalej wnikała, takim jestem typem człowieka, muszę się zawsze upewnić, czy ktoś mówi prawdę. Wiesz jak to się robi? Zadaje się różne pytania. To samo pytanie, tylko że inaczej zadane. To jest najlepszy sposób na złapanie kogoś na kłamstwie. Ja w ten sposób przyłapywałam swoje dzieci na kłamstwie, one nawet nie były tego świadome, kiedy powiedziały mi wszystko jak było.

Gdybym dowiedziała się prawdy. Dlaczego mnie oddała…
Zyskałabym spokój wewnętrzny. Może byłabym mniej znerwicowana. Mnie denerwuje wszystko: źle położona gąbka, sweter złożony inaczej. Dlatego zawsze sama układam ciuchy. Wszyscy się o to wściekają. Muszę mieć wszystko  ułożone od najmniejszego do największego. Na przykład książki…

Kuratorka stwierdziła, że u mnie jest bałagan. Moja zastępcza mama dała mi zepsute meble. Na pierwszy rzut oka faktycznie: bałagan…  Drzwiczki wiszą, gdzieś nie ma klamki, meble są zużyte. Mają już ze czterdzieści lat. Wyglądają, jakby były brudne. Nie są. Kuratorka stwierdziła, że brudne – dałam jej ścierkę, żeby wytarła. Już mnie zirytowała.

Bo  jak otworzy się szafki można się bardzo zdziwić; tylko na zewnątrz to tak wygląda, w środku jest zupełnie inaczej.

Jestem naprawdę męczącym człowiekiem. Nie dość, że wołają na mnie skrzat, to jeszcze mówią, że męczę.  Na przykład mój szef…

Uśmiecham się często. Mimo, że jestem nerwowa i krzyczę. Ale moja złość jest tak naprawdę chwilowe.

Najdłużej mogę być obrażona na mojego męża; potrafię się do niego nie odzywać tydzień. Ale do innych osób szybko mi przechodzi. Zwłaszcza do moich dzieci.

Czego potrzebujesz najbardziej?

Powrotu moich dzieci. Niczego więcej. Nie muszę mieć faceta, by przeżyć. Nie chcę dużo od tego świata. Nie chcę żadnych milionów, nie chcę pieniędzy. Niech se w buty wsadzą te 500+.

Niech oddadzą mi tylko dzieci i umożliwią normalną pracę, z której mnie nikt nie zwolni. Oddam im te trzy tysiące.

Chcę tylko i wyłącznie moich dzieci. One są dla mnie najważniejsze.
Niczego innego od świata nie chcę.

Wywiad został przeprowadzony przez Ewę Chalczyńską w ramach projektu Więzi odNowa – Powrót, realizowanego przez Fundację Zielone Wzgórze w partnerstwie z Uniwersytetem Łódzkim, dofinansowanego ze środków Programu FIO.

One thought on “Jak nie ja, to kto? /Rozmowa z matką. Wywiad 6./ Więzi odNowa – Powrót/

  1. Bardzo smutny i dramatyczny życiorys. Utożsamiam się z pewnymi przeżyciami bohaterki tekstu. Też czułam się nie kochana też straciłam dzieci też brakowało mi osób które by mnie wspierały , prawdziwej rodziny. Matka oziębła zdbająca o zabezpieczenie materialne, ojciec alkoholik , nigdy nie usłyszałam słowo: kocham , jedna bacia przybrana nieakceptująca mnie do końca a druga odpychająca mnie. Jedynie prababcia wywołuje u mnie miłe wspomnienia. Takich dramatów ludzkich nie kochanych dzieci i niechcianych dzieci jest mnóstwo. Nawet może być takim przykładem uśmiechnięta sąsiadka , która tak naprawdę w środku kryje podobną tajemnicę nieudanego dzieciństwa. Dlatego warto jest poznawac ludzi dobrego serca i uzupełniać nasze braki ich czułością i mądrością. Znam p. Anię z Fundacji Zielone Wzgórze ..to taka moja wyśniona ciepła rozumiejaca i kochajaca mama. 😉 Dziękuję jej za wszystko i pozdrawiam kobietę z reportażu, niech wie, że jest nas więcej.:)

Dodaj komentarz